Sędzia to nie urzędnik
Rozważania o imperium ministerialnym.
Nadzór administracyjny ministra sprawiedliwości nad sądami przekroczył masę krytyczną. Pozostałości międzywojennych regulacji nadzorczych wzmocniono w Polsce zasadniczo po 2015 r., rozbudowując dominium ministerialne.
Sędziowie w przeciążonych sądach pracują w skrajnie trudnych warunkach pod presją statystyk i lawinowego wpływu spraw. Debatując o niezawisłości sędziowskiej, zacząć trzeba od postulatu zniesienia tego nadzoru. Bez tego nie ma niezależnych sądów. Pierwszą więc reformą, jaką należy przeprowadzić podczas przywracania praworządności, jest zniesienie ministerialnego nadzoru nad sądami. Tym bardziej że od lat nadzór ten się nie sprawdza, a efektywność pracy sądów – zamiast się poprawiać – z roku na rok się pogarsza.
W okresie międzywojennym
Nadzór władzy wykonawczej, a konkretnie ministra, pozostaje w wewnętrznym konflikcie z zasadą niezawisłości sędziowskiej. Immanentną cechą władzy sądowniczej jest przecież jej niezależność i niezawisłość, co wprost wynika z zasady trójpodziału władzy.
Mimo to już pod rządami prawa o ustroju sądów powszechnych w Rozporządzeniu Prezydenta z 1928 r. przewidziano instytucję nadzoru. Nie był określany mianem „administracyjnego”, choć był uregulowany w rozdziale X „Administracja sądowa i nadzór”. Pod rządami Rozporządzenia z 1928 r., jeśli chodzi o zakres przedmiotowy nadzoru, to osoby powołane...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta